Outdoor to nie tylko meble miejskie. Nie trzeba być szczególnym estetą by górski czar zauroczył. W sklepach turystycznych wręcz roi się od obrazów, plakatów i kalendarzy z pofałdowanym krajobrazem. Niektórym to wystarcza, inni idą o krok dalej. Korzystają z rozbudowanej sieci szlaków i schronisk, wędrują dolinami robiąc zdjęcia szczytom, cieszą się przyrodą, zbytnio nie zdzierając zelówek i dbając o swoje wygodne buty trekkingowe.
Jeszcze inni obciążają barki jedzeniem liofilizowanym, namiotem, odzieżą turystyczną i innym sprzętem turystycznym zatapiając się na długie dni w mistyczną ciszę, delektując niesamowitym połączeniem wysiłku, wędrówki i spokojem natury. Jest też grupa zapaleńców, równie szeroka i zróżnicowana, także często korzystająca z wytyczonych dróg, lubiąca jednak wyznaczać własne.
Tak samo smakująca piękna, niedostępności, kojącego bezgłosu, potęgi. Lecz dla wyrazistości doznań doprawiają to narastającym poziomem trudności, coraz bardziej zagrażającym kruchej istocie. Alpiniści przecząc prawom fizyki pokonują połogie, pionowe i przewieszone ściany, rozległe okapy, lodowe szczeliny, kuluary, ostre granie i progi skalne.
Nazywani samobójcami, lekkoduchami, ignorantami, zuchwalcami, podziwiani za odwagę, samozaparcie, upór i poświęcenie. Torują sobie drogę w górę nie zważając na cudze opinie. Ograniczeni jedynie własną wyobraźnią i szczęściem kolejnego powrotu. Przez dziesięciolecia zmienia się odzież górska, bielizna termoaktywna , cele, twarze ale motywacja pozostaje wciąż ta sama – zdobyć, pokonać. Po co? Jeden z alpinistów zapytany w czasie konferencji prasowej „dlaczego drapią się tam gdzie ich nie swędzi” skwitował, że „płacą im od metra przebytej skały 4zł i 60gr.”
Osławiony George Mallory przed swoją ostatnią wyprawą w 1924 mówił „Mam najlepsze widoki na to, by dostać się na szczyt. Niemal nie wyobrażam sobie, iż mógłbym nie wspiąć się na samą górę, równie niemożliwe byłoby pogodzić się z rolą pokonanego. Mam zamiar zabrać tak mało, jak tylko można, iść szybko i zwyciężyć. Nie chciałbym zostać zwyciężony.”
Mallory i Dirvine
Siła zawarta w tych słowach powinna wystarczyć za wszelki komentarz. Wierzchołek nie był wtedy tylko celem czysto wspinaczkowym, wyznaczał sens życia. Dzięki swej stanowczości, konsekwencji i całkowitemu oddaniu górze Mallory, mimo śmierci fizycznej, wywalczył nieśmiertelność duchową, stał się symbolem Everestu.
Maurice Herzog
Maurice Herzog w 1950r ślepo zapatrzony w sukces swojej wyprawy, zdawało się, szedł ku zagładzie. Jego karni współtowarzysze słuchali i szli za nim. O wejściu na ośmiotysięcznik marzył wtedy każdy, jednak nadludzka siła ciągnąca uczestników tej wyprawy była zakorzeniona z czasów wojny.
Jeszcze przed wylotem każdy złożyć musiał przysięgę posłuszeństwa kierownikowi a on sam jechał tam nastawiony jak na zwycięstwo w bitwie: „dla nas naturalnym placem boju były góry, gdzie na granicy między życiem a śmiercią znajdowaliśmy naszą wolność.”
Romantyzm i pompatyczność a jednocześnie heroizm i poświęcenie w jednym, a na końcu zrezygnowanie, ból, niechęć i bezsilność. Bohater wyprawy przypominał wrak, nie przeżyłby gdyby nie opieka reszty zespołu. Czuł się zobowiązany do zwycięstwa i tego dokonał. Widok rozmiarów okaleczenia wzbudził w całej Francji, obok dumy, że oto ich alpinista wszedł na pierwszy ośmiotysięcznik świata, współczucie. Został bohaterem Annapurny i symbolem cierpień zwycięzców.
Walter Bonatti
Walter Bonatti, jeden z najwybitniejszych wspinaczy okresu powojennego, na stronach książki „Moje Góry” próbuje walczyć z utartą opinią, że cały sens alpinizmu tkwi w narażaniu życia dla rozrywki. Stwierdza, że „prawdziwy alpinizm jest przede wszystkim walką i wewnętrznym zmaganiem, głębokim przeżyciem duchowym, którego wspaniałym i doskonałym tłem są góry.”
Podkreśla istotną rolę warunków wysokiego ryzyka, gdzie można hartować siłę wewnętrzną obnażając swoje wady i zalety, zobaczyć jakim jest się naprawdę. Potwierdza to również światowej sławy himalaista John Roskelley w słowach: „wspinanie się jest życiem samym w sobie. Mimo miesięcy wypełnionych stresem, zimnem i ryzykiem, okaleczeń, moja nagroda – odkrycie wewnętrznej siły – zachęciła mnie do uczestnictwa w następnych wyprawach w Himalaje.”
John Roskelley
Znana reporterka i podróżniczka Martyna Wojciechowska w zapiskach z wyprawy na Kilimandżaro pisze o magii gór, która pochłania tak bardzo, że opętany nią człowiek, mimo że nie dosypia, nie dojada i pachnie coraz gorzej, wciąż chce się wspinać. Wskazuje na prywatną swobodę, bo „w górach liczy się tylko tu i teraz. Nikt nic ode mnie nie chce, telefon nie dzwoni, a ja czuję, że z każdym krokiem przekraczam granicę swoich możliwości”. Miejsce „gdzie sprawdza się wyłącznie odporność psychiczna, nie cwaniactwo”, można
zastanowić się nad sobą, oddzielić rzeczy błahe od faktycznie istotnych.
Mt. Everest, droga przez Icefall
Martyna Wojciewchowska
Pod drabiną szczelina głęboka nawet na 50m
źródło: Martyna Wojciechowska, Przesunąć Horyzont, Wydawnictwo Otwarte, Kraków 2006, s107
W górach upatruje się dużo ponad samą satysfakcję z osiągnięcia szczytu. Analizując psychologiczne aspekty wspinaczki wyróżnia się 4 główne grupy umiejętności, których odpowiednie wykorzystanie może zwiększyć bezpieczeństwo i przyjemność z obcowania w tak wrogim człowiekowi środowisku. Są to: opanowanie lęku, pewność siebie, koncentracja uwagi i umiejętność rozwiązywania problemów. Wszystkie te elementy znalazły odzwierciedlenie w przytoczonych wypowiedziach, co bardzo wyraźnie wskazuje na jakże odmienne wartościowanie potrzeb w świecie wspinaczy. Sytuacja zagrożenia życia przeistacza się w grę pt. „walcz lub spadaj” a każda taka potyczka zamiast służyć jako
przestroga, wzmaga tylko apetyt i chęć kolejnego podniesienia poprzeczki.
Aspiracja karze wyznaczać nowe cele a trofeum z pokonania góry stanowi znalezienie kolejnej, bo ze szczytu
widać najwięcej. Sprawdzian własnej osobowości to iskrzenie na styku potrzeb pierwotnych i wtórnych. Niby odczuwanie tych wyższego rzędu powoduje chęć odbycia kolejnej karkołomnej wyprawy, ale faktycznie zakłócony zostaje spokój na poziomie elementarnym.
Kanczendzonga
Poznanie się dokonywane jest przez sprawdzanie granicy świadomego kontrolowania odruchów samozachowawczych. Patrząc na kilkuset metrową przepaść pod sobą instynkt samozachowawczy „normalnego człowieka” nakazywałby jak najszybszy odwrót, podobnie w obliczu nadciągających chmur burzowych. Wspinacze jednak wciąż idą dalej a kuriozalnie przy doborze wyposażenia najważniejszym kryterium jest zapewnienie komfortu i bezpieczeństwa.
piramida Maslowa
Analizując piramidę potrzeb Maslowa u jej podstawy znaleźć można informację o potrzebach fizjologicznych, nad którymi nie da się zapanować. Ten właśnie poziom ma zostać zaspokojony, tak by resztę stanowiły zmagania człowieka z własną psychiką na górskim szlaku do nieba.
Jakie ma to znaczenie dla wizerunku produktu jakim jest sprzęt górski? Producenci pracując nad coraz wytrzymalszym i bezpieczniejszym ekwipunkiem umożliwiają prowadzenie coraz bardziej ryzykownych akcji, które z kolei motywują do poszukiwania kolejnych, innowacyjnych rozwiązań technicznych.